Jednym z celów ustawy z dnia 5 sierpnia 2015 r. o nieodpłatnej pomocy prawnej oraz edukacji prawnej (t.j. Dz.U. z
2015 r., poz. 1255 ze zm.) jest podejmowanie działań edukacyjnych zmierzających do zwiększenia świadomości prawnej społeczeństwa.
2015 r., poz. 1255 ze zm.) jest podejmowanie działań edukacyjnych zmierzających do zwiększenia świadomości prawnej społeczeństwa.
Aktywność taka wydaje się uzasadniona już choćby z tego powodu, że w świadomości społecznej funkcjonuje wiele – można by rzec – „mitów prawnych”. Poniżej przykłady kilku z nich.
Trzeba jednak pamiętać, że przedstawione uwagi adresowane są przede wszystkim do „nieprawników”, dlatego zostały ujęte w sposób dalece odbiegający od standardów obowiązujących w literaturze profesjonalnej. Nie powinny więc zostać potraktowane jako rzeczowe przedstawienie danego zagadnienia prawnego, a tym bardziej jako poradnictwo w konkretnej sprawie. Przeciwnie, celem tego opracowania jest wyłącznie zwrócenie uwagi odbiorcy na niedoskonałość potocznej wiedzy prawnej i zainspirowanie go do zaangażowania w swoje sprawy profesjonalistów, w tym działających na podstawie ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej oraz edukacji prawnej.
1. Dziecku należy się utrzymanie od rodziców tylko do 26 roku życia
Często można spotkać się z poglądem, że dziecku należy się utrzymanie od rodziców jedynie do 26 roku życia.
Nie jest to prawdą, ponieważ zgodnie z art. 133 § 1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego rodzice obowiązani są do świadczeń alimentacyjnych względem dziecka, które nie jest jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie, chyba że dochody z majątku dziecka wystarczają na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania.
Tak więc jeżeli dziecko ukończyło już 26 lat, ale nadal nie jest jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie, obowiązek alimentacyjny rodziców wobec dziecka trwa w dalszym ciągu.
Zwłaszcza, że zgodnie z art. 133 § 2 k.r.o. poza powyższym wypadkiem uprawniony do świadczeń alimentacyjnych jest tylko ten, kto znajduje się w niedostatku. Można więc wyobrazić sobie dziecko, które ukończyło już np. 30 lat, ale znalazło się w „niedostatku” w rozumieniu Kodeksu, co zaktualizowało po stronie rodziców obowiązek alimentacyjny.
Trzeba w tym miejscu zaznaczyć jednak, że zgodnie z art. 133 § 3 k.r.o. rodzice mogą uchylić się od świadczeń alimentacyjnych względem dziecka pełnoletniego, jeżeli są one połączone z nadmiernym dla nich uszczerbkiem lub jeżeli dziecko nie dokłada starań w celu uzyskania możności samodzielnego utrzymania się. Nie można zapominać też, że stosownie do art. 135 § 1 k.r.o. zakres świadczeń alimentacyjnych nie tylko zależy od usprawiedliwionych potrzeb uprawnionego, ale też od zarobkowych i majątkowych możliwości zobowiązanego.
Warto też zauważyć, że zgodnie z art. 144[1] zd. 1 k.r.o. zobowiązany może uchylić się od wykonania obowiązku alimentacyjnego względem uprawnionego, jeżeli żądanie alimentów jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.
Ponadto zawsze w razie zmiany stosunków, można żądać zmiany orzeczenia lub umowy dotyczącej obowiązku alimentacyjnego.
2. Zameldowanie daje prawo do w lokalu
Kolejnym „mitem prawnym”, o którym warto wspomnieć jest dość powszechne przeświadczenie o tym, że zameldowanie daje prawo do tego w lokalu, w którym ktoś jest zameldowany.
Prawdą jest, że dawniej przy zameldowaniu na pobyt stały lub czasowy trwający ponad 2 miesiące należało przedstawić potwierdzenie uprawnienia do przebywania w lokalu (pomieszczeniu), w którym ma nastąpić zameldowanie.
Oznaczało to, że do zameldowania niezbędne było uprawnienie do przebywania w lokalu. Jednak nawet wówczas zdarzały się sytuacje, w których np. pomimo wygaśnięcia umowy najmu i opuszczenia lokalu, nie dopełniano obowiązku wymeldowania i były najemca pozostawał nadal zameldowany w danym lokalu, pomimo nie korzystania już z prawa najmu.
Istotną zmianę w tym zakresie przyniósł wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 27 maja 2002 r. (K 20/01; Dz.U. z
2002 r. Nr 78, poz. 716), w którym Trybunał stwierdził niekonstytucyjność takiego rozwiązania. Konsekwencją wydania tego wyroku była nowelizacja prawa, polegająca na uniezależnieniu zameldowania od możliwości wykazania uprawnienia do lokalu.
Obowiązująca obecnie regulacja zakłada, że do zameldowania niezbędne jest jedynie potwierdzenie pobytu danej osoby w lokalu przez właściciela tego lokalu (lub inny podmiot dysponujący tytułem prawnym do tego lokalu – np. potwierdzenie przez najemcę, który udostępnia lokal innej osobie). Konieczne jest też okazanie dokumentu potwierdzającego tytuł prawny do lokalu tej osoby, która potwierdza czyjś pobyt w lokalu.
Trzeba bowiem mieć świadomość, że pobyt w lokalu (tzn. zamieszkanie / przebywanie w nim) nie oznacza posiadania jakiegokolwiek prawa do tego lokalu. Bardzo często zdarza się przecież, że ktoś przebywa w czyimś mieszkaniu np. w gościnie (tzn. na podstawie zgody, grzecznościowo wyrażonej przez właściciela czy np. najemcę) i nie nabywa w związku z tym żadnego prawa do rzeczy – lokalu.
3. Testament własnoręczny powinien być sporządzony przy świadkach
Podstawową formą testamentu w polskim prawie (i często spotykaną w praktyce) jest „testament własnoręczny”.
Przewiduje go art. 949 § 1 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym spadkodawca może sporządzić testament w ten sposób, że napisze go w całości pismem ręcznym, podpisze i opatrzy datą. Przy czym zgodnie z art. 949 § 2 k.c. brak daty na testamencie nie pociąga za sobą nieważności testamentu własnoręcznego, jeżeli nie wywołuje wątpliwości co do zdolności spadkodawcy do sporządzenia testamentu, co do treści testamentu lub co do wzajemnego stosunku kilku testamentów.
Oznacza to, że „testament własnoręczny” musi być w całości sporządzony pismem ręcznym. Nie jest więc wystarczające np. podpisanie przez spadkodawcę napisanej na komputerze i wydrukowanej treści testamentu. „Testament własnoręczny” dla swej ważności powinien zawierać w swej treści wskazanie daty jego sporządzenia. Jednak nienapisanie przez spadkodawcę daty sporządzenia „testamentu własnoręcznego”, nie będzie oznaczać nieważności testamentu, jeżeli w danej sytuacji nie pojawią się wątpliwości co do wskazanych w przywołanych przepisach okoliczności (np. jeżeli nie będzie wątpliwości czy w chwili sporządzenia testamentu spadkodawca był pełnoletni lub poczytalny, jeżeli będzie wiadomo, który z kilku testamentów był sporządzony później etc.).
Jak widać – wbrew dość często występującemu przeświadczeniu – prawo nie wymaga dla ważności „testamentu własnoręcznego” obecności świadków. Przeciwnie, obecność świadków (a tym bardziej złożenie przez nich podpisów na testamencie) może rodzić wątpliwości co do wpływu tych osób na wolę spadkodawcy i jego swobody przy sporządzaniu „testamentu własnoręcznego”. Trzeba bowiem pamiętać, że zgodnie z art. 945 § 1 pkt 1) k.c. testament jest nieważny m.in. wtedy, gdy został sporządzony w stanie wyłączającym swobodne powzięcie decyzji i wyrażenie woli.
Oznacza to, że sporządzając „testament własnoręczny” powinno się zadbać o to, by nie tylko treść testamentu, ale również okoliczności, w których go sporządzono nie rodziły żadnych wątpliwości co do ważności testamentu.
Często najprostszym (i stosunkowo niedrogim) sposobem uniknięcia wątpliwości co do ważności testamentu, będzie sporządzenie go przed notariuszem, w formie aktu notarialnego. Dodatkową przewagą tzw. „testamentu notarialnego” nad „testamentem własnoręcznym” jest to, że oryginał „testamentu notarialnego” pozostanie w kancelarii notarialnej (a następnie zostanie przekazany do sądu), więc ryzyko jego zniszczenia czy zaginięcia jest minimalne.
Warto przy tym zauważyć, że również przy sporządzeniu „testamentu notarialnego” nie przewiduje się obecności świadków.
Polskie prawo przewiduje obecność świadków tylko, gdy testament jest sporządzany przed wójtem (burmistrzem, prezydentem miasta), starostą, marszałkiem województwa, sekretarzem powiatu albo gminy lub kierownikiem urzędu stanu cywilnego (zob. art. 951 k.c.), a także w sytuacjach nadzwyczajnych – np. w razie obawy rychłej śmierci spadkodawcy, przy tzw. „testamencie ustnym”, czy przy tzw. „testamencie podróżnym” – przed dowódcą statku lub jego zastępcą, podczas podróży na polskim statku morskim lub powietrznym.
4. Ustanowienie rozdzielności majątkowej to przejaw kryzysu w małżeństwie
Niekiedy klienci wyrażają pogląd, że ustanowienie w małżeństwie rozdzielności majątkowej nie jest zasadne, gdy małżeństwo funkcjonuje prawidłowo.
Takie spojrzenie nie uwzględnia jednak sytuacji, w których – pomimo dobrych relacji międzymałżonkami – ustanowienie rozdzielności majątkowej może być uzasadnione innymi przyczynami.
Takie spojrzenie nie uwzględnia jednak sytuacji, w których – pomimo dobrych relacji międzymałżonkami – ustanowienie rozdzielności majątkowej może być uzasadnione innymi przyczynami.
Małżonkowie mogą bowiem zawrzeć w formie aktu notarialnego tzw. „umowę majątkową małżeńską”, którą ustanowią w ich małżeństwie rozdzielność majątkową, jeżeli np. postanowią, że najważniejszą dla nich częścią spraw majątkowych ma zajmować się wyłącznie jedno z nich (np. tylko żona prowadzi działalność gospodarczą) i sprawy te nie mają rodzić obciążeń
majątkowych po stronie drugiego małżonka, a i osoby trzecie (np. kontrahenci, klienci) nie mają zgłaszać żadnych roszczeń wobec drugiego małżonka.
Warto przy tym zauważyć, że umowę majątkową małżeńską można zawrzeć jeszcze przed ślubem, tzn. na przyszłość (zob. art. 47 § 1 zd. 2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego), co tym bardziej potwierdza, że nie powinno się utożsamiać faktu ustanowienia rozdzielności majątkowej z kryzysem w małżeństwie.
Trzeba też mieć świadomość, że rozdzielność majątkowa powstaje z mocy prawa, w razie ubezwłasnowolnienia lub ogłoszenia upadłości jednego z małżonków (zob. art. 53 § 1 k.r.o.), a tym sytuacjom nie muszą przecież towarzyszyć ze złe relacje miedzy małżonkami.
Bardzo ważne jest również to, że rozdzielność majątkowa nie wpływa na ewentualne stosunki alimentacyjne między małżonkami, jak również na dziedziczenie jednego małżonka po drugim. Podsumowując trzeba więc stwierdzić, że ustanowienie rozdzielności majątkowej może niekiedy wręcz polepszyć osobiste relacje między małżonkami, gdyż np. zapobiegnie się w ten sposób konfliktom małżeńskim, do którym mogłoby dochodzić np. w przypadku de facto wspólnego prowadzenia działalności gospodarczej czy zawodowej.
5. Hipoteka na nieruchomości uniemożliwia zbycie obciążonej nieruchomości
Częstym błędem jest przeświadczenie, że nie można zbyć nieruchomości obciążonej hipoteką (np. hipoteką przymusową zabezpieczającą zaległości podatkowe, czy hipoteką umowną zabezpieczającą kredyt albo jakiekolwiek inne należności pieniężne). Niekiedy błąd ten przybiera nawet postać przekonania, że właścicielem obciążonej hipoteką nieruchomości jest wierzyciel, np. bank. Jeżeli jednak przeanalizujemy art. 65 ust. 1 ustawy z dnia 6 lipca 1982 r. o księgach wieczystych i hipotece (t.j. Dz.U. z 2017 r., poz. 1007 ze zm.), okaże się, że ustanowienie hipoteki nie tylko nie wyklucza zbycia obciążonej nieruchomości, lecz przeciwnie, jej istotą jest właśnie to, że obciążona hipoteką nieruchomość zabezpiecza spłatę (np. zaległych rat alimentów) bez względu na to, kto będzie jej właścicielem. Hipoteka zabezpiecza więc spłatę wierzytelności także w razie zmiany właściciela nieruchomości.
Należy w związku tym przyjąć, że instytucja hipoteki nie tylko nie uniemożliwia zbycia nieruchomości, ale zabezpiecza wierzyciela przed negatywnymi dla niego skutkami jej zbycia. Dopóki nieruchomość pozostaje w majątku dłużnika (np. zobowiązanego do zapłaty odszkodowania za wyrządzoną przez siebie szkodę w ruchu drogowym), dopóty wierzyciel będzie mógł żądać objęcia jej egzekucją komorniczą, sprzedaży w drodze licytacji publicznej i przekazania mu odpowiedniej części z uzyskanej ceny sprzedaży.
Jeżeli natomiast nieruchomość „wyjdzie” z majątku dłużnika, a wierzyciel nie uzyskał wcześniej hipoteki na tej nieruchomości, może okazać się (zob. jednak np. art. 527 Kodeksu cywilnego), że pozostały majątek dłużnika nie wystarcza do zaspokojenia roszczeń wierzyciela.
Należy w związku tym przyjąć, że instytucja hipoteki nie tylko nie uniemożliwia zbycia nieruchomości, ale zabezpiecza wierzyciela przed negatywnymi dla niego skutkami jej zbycia. Dopóki nieruchomość pozostaje w majątku dłużnika (np. zobowiązanego do zapłaty odszkodowania za wyrządzoną przez siebie szkodę w ruchu drogowym), dopóty wierzyciel będzie mógł żądać objęcia jej egzekucją komorniczą, sprzedaży w drodze licytacji publicznej i przekazania mu odpowiedniej części z uzyskanej ceny sprzedaży.
Jeżeli natomiast nieruchomość „wyjdzie” z majątku dłużnika, a wierzyciel nie uzyskał wcześniej hipoteki na tej nieruchomości, może okazać się (zob. jednak np. art. 527 Kodeksu cywilnego), że pozostały majątek dłużnika nie wystarcza do zaspokojenia roszczeń wierzyciela.
Gdyby jednak doszło do ustanowienia hipoteki przed zmianą właściciela nieruchomości, wierzyciel mógłby dochodzić zaspokojenia z obciążonej nieruchomości niezależnie od tego, kto stałby się jej właścicielem. Oczywiście w praktyce zdarza się dość często (np. w przypadku umów z bankami), że dłużnik, który ustanawia na swojej nieruchomości hipotekę, zobowiązuje się wobec wierzyciela, że nie dokona jej zbycia przez jakiś czas albo że nie dokona jej zbycia bez zgody wierzyciela. Trzeba mieć jednak świadomość, że w polskim prawie (zob. art. 57 § 1 k.c.) nie można skutecznie wyłączyć rozporządzania czymś (w tym zbywania czegoś), co zgodnie z prawem (a więc jakby „ze swej prawnej natury”) jest rozporządzalne (w tym „zbywalne”).
Jeżeli więc w zawartej umowie dłużnik zobowiązał się, że nie dokona zbycia nieruchomości, która ma zabezpieczać spłatę długu, a następnie – wbrew umowie – sprzeda tę nieruchomość, wierzyciel nie będzie mógł twierdzić, że sprzedaż nieruchomości nastąpiła sprzecznie z prawem i w związku z tym jest nieważna, a nabywca nie jest właścicielem.
Nie wyłącza to jednak możliwości dochodzenia przez wierzyciela odszkodowania, o ile jednak udowodni, że w następstwie zbycia (wbrew umowie) poniósł szkodę (por. np. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 5 marca 1981 r., II CR 39/81, OSNC 1981/12/239).
Nierzadko zdarza się przy tym, że strony umowy przewidują dodatkowe zabezpieczenia na wypadek zbycia obciążonej hipoteką nieruchomości, co jednak nie oznacza ustanowienia skutecznego zakazu zbywania nieruchomości.
* * *
„Mity prawne” podziela i (niestety) pielęgnuje większość Polaków – i to niezależnie od stopnia wykształcenia czy skali zamożności. Jest ich tak wiele, że mogłyby stać się przedmiotem dużo bardziej obszernego opracowania niż ten artykuł. Niekiedy stają się źródłem nieporozumień, które można dość szybko wyjaśnić. Często jednak ich utrzymywanie się w świadomości Polaków prowadzi do poważnych problemów osobistych i majątkowych.
Choć żyjemy w dobie tzw. społeczeństwa informacyjnego, a zasoby Internetu nieustannie się powiększają, nie wolno zapominać, że przeglądanie wyników dostarczanych przez wyszukiwarki internetowe może stanowić co najwyżej „pierwszy krok” na drodze do uzyskania rzetelnej wiedzy i prawidłowego uregulowania swoich spraw.
Każda decyzja, nawet pozornie prosta, może nieść za sobą szereg trudnych do przewidzenia konsekwencji. Nie zawsze rozwiązanie dobre w jednym przypadku sprawdzi się też w kolejnym. Nie ma bowiem dwóch identycznych osób, a więc i dwóch identycznych sytuacji prawnych. Na dodatek sytuacja życiowa każdego człowieka nieustannie się zmienia. Wystarczy wskazać na doniosłe konsekwencje prawne wynikające z narodzin i śmierci. Do tego (niestety) ciągłym zmianom podlega również prawo.
Przy takim ujęciu korzystanie z pomocy prawnej staje się koniecznością każdego świadomegoczłowieka. Z tym większą aprobatą należy więc odnieść się do możliwości, które stworzyła ustawa z dnia 5 sierpnia 2015 r. o nieodpłatnej pomocy prawnej oraz edukacji prawnej. Trzeba mieć przy tym nadzieję, że w niedalekiej przyszłości rozwiązania przewidziane w tej ustawie zostaną udostępnione większemu gronu osób.
r.pr. Marta Wilkońska, Łysomice