Jest takie jedno przysłowie, które ma zastosowanie do naszych czasów. Drzazgę w oku bliźniego dostrzegasz, a belki w swoim nie widzisz.
Narzekamy, że od kilkunastu lat nasza demokracją jest niszczona, ba nawet ustaliśmy wszyscy, kto ją niszczy. Czy aby na pewno należy obciążyć tym ciężarem polityków? Prawo cywilne ma taki artykuł o przyczynianiu się do powstania szkody. Sąd oceniając rozmiary szkody bierze pod uwagę okoliczność, że poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody. Innymi słowy może oddalić powództwo, gdy Sąd dojdzie do wniosku, że szkoda nastąpiła z winy poszkodowanego.
Przyjmijmy, że będziemy Sądem. Do sądu wpływa zarzut, że politycy niszczą nam demokrację, obrońca polityków powiedziałby, że oni wykonują swoją pracę w sposób należyty. Partia służy swoim wyborcom, realizuje ich program polityczny. Partia chce przejąć władzę. Jest to najlepsza linia obrony, taką linię obrony przedstawiłby najlepszy pełnomocnik pozwanych polityków. Co więcej wskazałby, że do przejmowania władzy nad krajem nie dochodzi z winy polityków. Oni wykonują prawa swoich mandatów, oni przejmują władzę, ponieważ takie oczekiwania są związane z ich wybieraniem. Co więcej, pełnomocnik zaczął mówić, że zgodnie z konstytucją władzę mają obywatele, ale tylko ci, którzy chodzą na wybory i wygrywają wybory. Innym nie należy się władza. Tutaj pełnomocnik powodów zaprotestował, że konstytucja niczego nie zapomniała. Nie ma obowiązku chodzenia na wybory. A ci, którzy chodzą powinni pamiętać o prawach pozostałych obywateli lub tych, którzy przegrali wybory. Sąd zaczął się zastanawiać nad odpowiedzialnością pozwanych partii, doszło do ważenia argumentów. Czy w demokratycznym państwie prawa, którym jest Polska chodzenie na wybory jest obowiązkiem czy tylko prawem? Analiza konstytucji i kodeksów wyborczych wskazuje na prawo chodzenia na wybory nie ma obowiązku. Trudno też doszukiwać się obowiązku dbania o osoby, które nie chodzą na wybory. Samo wybieranie partii oznacza, że ci którzy nie oddają swoich głosów w wyborach albo je oddają i są w mniejszości przegrywają nikt o nich nie dba. Tak wygląda polska demokracja. Nasze prawo oznacza, że nie ma obowiązków brania udziałów w wyborach. Czy to oznacza, że obywatele, którzy przegrywają i nie chodzą na wybory są pozbawieni praw. Co jest gwarancją, że prawa są nienaruszalne? Sąd doszedł do wniosku, że konstytucja jest takim gwarantem. Sąd poczuł pewien dyskomfort. Na początku stał po stronie obywateli, ale teraz. Należy uznać prawa partii do tego, aby działaby w celu przejęcia władzy w imieniu osób głosujących na daną partię. Nie mógł partii obarczyć odpowiedziałnością za próbę przejęcia władzy. Konstytucja daje takie prawo.
Gdzie są błędy przy tworzeniu demokracji, gdzie należy ją wesprzeć. Co stanowi o sile demokracji. Sąd doszedł do wniosku, że konstytucja jest podporą dla osób nie uczestniczących w wyborach i osób przegrywających walkę wyborczą. Czy ta konstytucja jest idealną konstytucją? Na pewno nie, ma swoje braki, chociażby możliwość regulowania jej ustawami. Oznacza to, żeby zmienić konstytucję wystarczy mieć ponad 50% głosów w zgromadzeniu i prawa mniejszości są zagrożone. Jak dokonać podziału władzy, żeby chronić mniejszości bez względu na to czy one będą po lewej stronie lub po prawej stronie życia politycznego.
Czym wobec tego jest władza. Najprościej uznać, że jest to możliwość użycia siły lub przymusu w celu wywarcia na podległych mu ludzi postępowania zgodnego z wolą władcy. Niezależnie od zachowań innych ludzi niezależnie od tego, czy jest to zgodne z ich interesem i wolą. Muszą wykonać zadania, które ustalił władca. Narody podzieliły władzę zdecydowanie najmocniej w krajach, w których dochodziło do przejęcia władzy siłą. Obywatele dzielą władzę na: 1) uchwałodawczą, 2) wykonawcza, 3) sądowniczą, 4) prokuratorską ścigającą przestępców i kolejną władzę i 5) władzę wojskową ( np. często dochodzi do dyktatur wojskowych). Czasem tę władzę łączy się w kilka a czasem są podzielone. U nas konstytucja wskazuje na trójpodział władzy, ale go nie realizuje. Z chwilą powołania władzy uchwałodawczej (1) ta władza tworzy władzę wykonawczą (2) i sądowniczą (3) może ją zmieniać ustawami. Dwie pozostałe władze prokuratorska i wojskową (4 i 5) ma władza wykonawcza (2). Władza uchwałodawcza (1) ma zdolność zmieniania w Konstytucji zapisów ustawami. Z tego wynika, że od tej władzy zależy wszystko. Sąd doszedł do wniosku, że z punktu widzenia obywateli niechodzących na wybory i przegrywających w wyborach najlepszym rozwiązaniem jest podział czterech pierwszych władz na niezależne grupy. Oczywiście, ci wygrywający nie będą tego chcieli zrobić. Tylko, co się stanie, gdy oni zaczną przegrywać wybory, zapewne zmienią zdanie. Sąd doszedł do kolejnych wniosków, jeżeli są cztery władze to powinno się przeprowadzać cztery wybory do tych władz. Największy problem jest z dwiema pierwszymi władzami i tutaj Sąd doszedł do wniosku, że udział w tych wyborach powinien być ograniczany do dwóch kadencji w życiu osób ubiegających się o je zajęcie. Przy władzy sądowniczej (3) i prokuratorskiej (4) o prawie wybierania decydują wyborcy. Jeżeli zechcą mieć te osoby na tych urzędach to dobrze, jeśli nie to im podziękują. Sąd doszedł do wniosku, że tego typu konstytucję, która by dawała podstawowe prawa obywatelom, bez prawa zmiany ich ustawami, była by dobrym rozwiązaniem. Oczywiście zmiana konstytucji wymagałaby dwóch trzecich głosów w zgromadzeni narodowym i dwóch trzecich w „stoliku władzy”. Taką nazwę przyjął sobie Wysoki Sąd w uzasadnianiu wyroku. Nazwa pojawiła mu się w trakcie gry w brydża. W dalszych wywodach sąd wskazywał, że dzięki temu rozwiązaniu nie tylko władza uchwałodawcza (1) by mogła zmieniać konstytucję, ale również zgodę na to powinny wyrazić dwie kolejne władze. Jest to zdecydowanie mocniejsze zabezpieczenie dobrej konstytucji. Inna drogą byłoby referendum konstytucyjne. Tutaj wystarcza, żeby za konstytucją opowiedziało się 2/3 uprawnionych do głosowania.
Sąd zaczął kończyć swoje uzasadnienie tylko wpadła mu do głowy myśl, że należy zmusić obywateli do udziału w wyborach. W innym wypadku dojdzie do zaniechania przez społeczeństwo udziału w wyborach. Dobra konstytucja wymaga dobrych obywateli. Kim są dobrzy obywatele. Sąd doszedł do wniosku, że jedynym obowiązkiem obywatela żyjącym w społeczeństwie demokratycznym jest branie udziału w wyborach. Jest to jego obowiązek. A nie prawo chodzenia na wybory. Sąd nagle zrozumiał, że za kilka lat inny Sąd odrzuci powództwo, ponieważ ta sprawa była już osądzona. Nie zmieni się sytuacja. Sąd zaczął pisać dalej, Konstytucja powinna zawierać zapis o obowiązku obywatela do uczestniczenia w wyborach. Obowiązek ten powinien zawierać przepis, że ci którzy uchylają się od wyborów czynnych będą pracowali na rzecz państwa polskiego przez okres kilku miesięcy i dodatkowo będą mieli obowiązek zapłaty grzywny. Kara powinna być na tyle duża, żeby nikomu nie chciało się uciec od wyborów. Bez względu na to czy obowiązek dotyczy biednego czy bogatego obywatela. Przyjmując, że wybory są uroczystością, świętem narodowym, każdy jest w stanie wziąć w nich udział. Wybory powinny odbywać, co cztery lata do czterech władz jednocześnie. Nie ma problemu, żeby wybrać kolejną osobę w przypadku gdyby pierwsza nie chciała być wybrana. Wybory powinny się odbywać w możliwe szeroki sposób zarówno głosowaniem korespondencyjnym, bezpośrednim, przez internet, głosowaniem przez pełnomocnika. Głosowanie powinno być głosowaniem wielodniowym może trwać nawet tydzień. Nie powinno być ciszy wyborczej. Wybory powinny być uznane za święto narodowe.
Sąd doszedł do końca uzasadnienia, oddalił roszenie przeciwko partiom i wskazał na konieczność zmiany w prawie konstytucyjnym i kodeksie wyborczym. Tylko, kto jest w stanie wykonać taka żmudną pracę. Sąd na końcu dodał, że należy zmusić partie do zmiany konstytucji. Wybrać tych, którzy obiecają to zrobić. I powstał kolejny problem jak zmusić obecnych obywateli do pójścia do wyborów? Władca, który nie dba o swój dom zostanie z niego wyrzucony na ulicę. Za kilka lat nikt nie zwróci się do Sądu, sąd będzie szedł z inną władzą.
Dariusz Grabas, radca prawny